Czy w przyszłości będziemy w pełni sobą sterować? Odpowiada Wojciech Eichelberger na łamach Zwierciadła:
Są dwa rodzaje leczenia: objawowe i przyczynowe. Leczenie objawowe można porównać do sytuacji, gdy w samochodzie zapali się lampka alarmująca, że coś złego dzieje się z silnikiem, a my, zamiast jechać do warsztatu, wykręcamy ją. Niestety, coraz częściej postępujemy tak w obliczu cierpienia psychicznego czy duchowego. Łudzimy się, że likwidując chemicznie objawy, rozwiązujemy problem. Tymczasem znika tylko sygnał konieczności udania się do warsztatu, czyli na przykład na psychoterapię, by tam sięgnąć do przyczyn cierpienia. Ale skoro dzięki lekom: lepiej śpimy, nie odczuwamy smutku, nie mamy natrętnych myśli, nie irytujemy się – to po co mamy się trudzić? W ten sposób leczenie objawowe zmusza organizm do poszukania innego sposobu powiadomienia świadomości, że coś z nami i z naszym życiem nie tak. A więc wytworzy się nowy, dokuczliwszy objaw. Gdy i wtedy poprzestaniemy na leczeniu objawu, doprowadzimy się do zdrowotnej katastrofy – czytaj dalej.