Umiejętność bycia obecnym to kolejna z ośmiu miękkich kompetencji w zarządzaniu własną życiową energią, omawiana w ramach 8xO.
Pod tą nieco tajemniczą nazwą kryje się w gruncie rzeczy, rzecz prosta acz w praktyce rzadko spotykana i trudna do wyćwiczenia. Wraz z opiekowaniem się sobą, oparciem w sobie i oddychaniem, należy do grupy czterech dających największe oszczędności energetyczne.
Wszyscy posiadamy zdolność uwagi i od dziecka, w trudzie i znoju, ćwiczymy możliwość kierowania nią w sposób dowolny, czyli utrzymywania jej niekoniecznie na tym, co budzi nasze naturalne, odruchowe zainteresowanie. Niestety luksusem zajmowania się tym, co nas odruchowo interesuje możemy cieszyć się zaledwie przez parę pierwszych lat życia. Jednym z powodów jest zapewne to, że zbyt szybko, świat dorosłych w którym uczestniczymy okazuje się być zbyt trudny, zbyt skomplikowany i mało ciekawy, by dziecięca uwaga chciała w sposób naturalny się ku niemu kierować. Wtedy odkrywamy wirtualny świat fantazji i wyobrażeń, w którym w razie czego możemy się ukryć lub po prostu przeżywać w nim to co nam się żywnie podoba. Dołącza do tego konieczność uczenia się na zapisanych w archiwach pamięci, doświadczeniach a także ogromna potrzeba projektowania własnych zachowań na użytek ewentualnych, przyszłych zdarzeń, po to by przewidzieć możliwe niebezpieczeństwa a nade wszystko by zachować spójny obraz siebie w oczach swoich i innych. Razem wzięte, wszystko to sprawia, że duża część, skończonego przecież potencjału naszej uwagi wprzęga się w wewnętrzne, wirtualne procesy naszego umysłu a zbyt mała angażowana jest w odbiór tego co, tu i teraz, z chwili na chwilę, wokół nas rzeczywiście się wydarza. Duże nasilenie takiej tendencji może osłabić nasz kontakt z rzeczywistością do tego stopnia, że stajemy się nieuważni, popełniamy dużo błędów a ludzie wokół nas mówią nam, że jesteśmy nieobecni.
Nieobecność sama w sobie jest niewątpliwym źródłem stresu. Za błędy trzeba płacić a ludzie wokół nas, szczególnie ci bliscy, mają prawo domagać się naszej obecności. Ale głównym źródłem nadmiernych, niepotrzebnych wydatków energetycznych jest ta część naszej wewnętrznej, wirtualnej rzeczywistości, która wiąże się z nawykowym, niekontrolowanym tworzeniem zagrażających a nie rzadko wręcz mrożących krew w żyłach, scenariuszy przyszłości. To może być naprawdę groźne dla zdrowia gdy jest długotrwałe i uporczywe. Ciało jest bowiem naiwne jak dziecko i nie odróżnia wirtualu od realu. Jeśli opowiemy mu miłą historyjkę – jak to się dzieje na przykład podczas relaksu – to się odpręża i odpoczywa. Jeśli opowiemy mu coś groźnego i strasznego – jak to się dzieje na przykład gdy śnimy koszmarny sen – to dostaje wszelkich objawów stresu: skacze adrenalina i ciśnienie, serce wali, mięśnie się napinają, oddech się spłyca i przyspiesza, cały organizm jest spięty do walki lub ucieczki. Jakaż to ulga gdy w piekle koszmaru zdamy sobie sprawę z tego, że to tylko zły sen.
Ale o niebo łatwiej jest wybudzić się z sennego koszmaru niż z nawyku śnienia zagrażających snów na jawie. A pamiętać trzeba, że na podświadomym poziomie naiwne ciało zawsze z zaangażowaniem w nich uczestniczy. Czasami do 80% doświadczanego przez nas stresu pochodzi z tego źródła. Ile energii i zdrowia można zaoszczędzić jeśli poćwiczymy uważność i obecność. Zapraszamy na nasze szkolenia i treningi. Ale żeby Państwa nie zostawiać z niczym, zdradzę krótki tekst, który bardzo pomaga w przywoływaniu się do obecności i dobrze jest powtarzać go sobie w chwilach dekoncentracji jak mantrę lub różaniec: Jestem tutaj, nigdzie się nie spieszę i to co teraz robię, to czego teraz doświadczam, jest najważniejsze. Wtedy pojawia się szansa na odkrycie tego, że nasze wyobrażenia o rzeczywistości bywają dużo gorsze niż rzeczywistość jako taka.
Podsumowując, życzę Ci… obecności oraz zapraszam Cię do pracy nad sobą. Jeśli potrzebujesz wsparcia i chcesz dowiedzieć się więcej, o tym jak lepiej zarządzać sobą – zgłoś się na warsztat 8xO.